Kluby Krytyki Politycznej w Wielkopolsce

Głos Wielkopolski relacjonuje spotkanie wokół "Minaretu"

Posted in Teksty by sumek on 25 czerwca 2009

logo

Przeczytaj relację ze spotkania wokół „Minaretu” Joanny Rajkowskiej. Autorem tekstu jest Krystian Szadkowski. Tekst dostepny jest TU.

Głos Wielkopolski: wywiad z Joanną Rajkowską

Posted in Teksty by sumek on 20 czerwca 2009

W Głosie Wielkopolskim ukazał się wywiad z Joanną Rajkowską na temat projektu Minaret. Wywiad przeprowadzony przez Krystiana Szadkowskiego dostępny jest w wersji papierowej gazety oraz TU

Z założenia minaret ma być ciałem obcym w miejskiej tkance. Ma rozszerzać perspektywę wizualną i – tym samym – kulturową miastaJoanna Rajkowska, fragment rozmowy.

O tym, co za oknem

Posted in Teksty by sumek on 19 Maj 2009

Mariusz Jaskuła podsumuje dyskusję o literaturze zaangażowanej w ramach konferencji „Dwadzieścia lat literatury polskiej 1989-2009”.

ksiazka

Stokfiszewski: Rozbrat musi zostać!

Posted in Teksty by sumek on 17 Maj 2009

Kuria kontra VIII LO

Posted in Teksty by sumek on 29 marca 2009

tekst autorstwa: Macieja Szlindera, Krystiana Szadkowskiego

foto: Marietta Radomska

1

25 marca około tysiąca osób – uczniów, nauczycieli, rodziców, absolwentów liceum nr VIII oraz zwykłych poznaniaków – przemaszerowało chodnikami spod szkoły do Urzędu Miasta. Tam wręczono wiceprezydentowi Maciejowi Frankiewiczowi list wyrażający nadzieję na pomyślne zażegnanie sporu w kwestii przejętego przez kurię budynku w którym mieści się szkoła. Niesiono transparenty „Nic o nas bez nas”, „Jesteśmy podmiotem, a nie przedmiotem”, „Szkoła z przeszłością niszczona teraźniejszością”, „Wy się kłócicie, wyborców i wiernych tracicie”. Reprezentanci Uczniowskiego Komitetu Obrony Szkoły podkreślali, że celem marszu jest nakłonienie obu negocjujących stron (miasta i kurii) do „zawarcia porozumienia gwarantującego wykluczenie przenosin lub zamknięcia szkoły”. Następnie udali się w stronę rezydencji arcybiskupa Stanisława Gądeckiego.

I co? I – niestety – nic. Historia poznańskiego VIII LO pokazuje, jak, dzięki połączeniu arogancji hierarchów Kościoła katolickiego, uległości władz lokalnych i fetyszowi neutralności politycznej znakomita okazja do obywatelskiego protestu został zmarnowana.

2

Ładny prezent dla Kurii

Ale zacznijmy od początku. Budynek VIII LO przy ulicy Głogowskiej w Poznaniu wybudowano w latach dwudziestych na zlecenie księdza Czesława Piotrowskiego. Budowę sfinansowano z kredytów zaciągniętych z m.in. Komunalnej Kasy Oszczędności Miasta Poznań. Prowadzone przez księdza Piotrowskiego męskie gimnazjum zakończyło działalność wraz z wybuchem wojny, gdy budynek zajęli Niemcy. Po wojnie nieruchomość przejęły władze komunistyczne. Na początku działała w nim komenda Milicji Obywatelskiej, a od 1956 roku liceum, które istnieje do dziś.

W czterdziestą piątą rocznicę istnienia placówki Kościół rozpoczął starania o odzyskanie utraconych budynków. Decyzja Ministerstwa Transportu i Budownictwa wydana w 2006 roku unieważniła decyzje władz Polski Ludowej o przejęciu gruntów. Dwa lata później Naczelny Sąd Administracyjny oddalił wniosek miasta o kasację tego postanowienia. I tak oto mury szkoły przejęła Kuria. Że powstały one za pieniądze ze środków publicznych, których ksiądz Piotrowski nigdy nie spłacił (przez lata trzydzieste regulował właściwie tylko spłatę odsetek i dodatek administracyjny) – kogóż to obchodzi?

3

Święte prawo własności

W marcu 2009 roku Kuria przedstawiła miastu bez żadnych wstępnych negocjacji warunki dalszego użytkowania budynku szkoły: czynsz roczny w wysokości 1 792 586 złotych. Projekt umowy sporządzony na zlecenie Kurii przewidywał także, iż miasto ma obiekt ubezpieczyć, opłacić podatek od nieruchomości i samodzielnie ponosić wszelkie koszta remontu. Odpowiedzialny za finanse w Archidiecezji Poznańskiej ksiądz Henryk Nowak nigdy nie uzasadnił tak astronomicznej wysokości opłat. W niedzielę 22 marca w poznańskich kościołach odczytano jedynie oświadczenie Kurii, w którym podkreślano kościelny obowiązek „zadbania o uregulowanie statusu własności”.

Miasto nie zapłaci tak astronomicznej ceny za dalsze istnienie placówki. W dodatku nie ma możliwości, by szkołę przenieść do innego budynku, którego właścicielem jest miasto. Liceum grozi likwidacja. Uczniowie zostaną wówczas przeniesieni do innych placówek, nauczyciele zwolnieni. Planów względem wykorzystania budynku Kuria nie zdradza. – Prowadzenie szkół jest obowiązkiem miasta, a nie Kościoła – skomentował lokalnej telewizji reprezentujący Kurię mecenas Mikołaj Drozdowicz.Archidiecezja Poznańska, dwa zakony oraz jedno z katolickich stowarzyszeń prowadzą w Poznaniu szkoły, które mają swoje siedziby w budynkach, których właścicielem jest miasto. Roczny czynsz za wynajem wszystkich czterech budynków, w których mieszczą się szkoły katolickie to łącznie 67 994 złotych. Dla porównania: proponowany miesięczny czynsz za jeden metr kwadratowy gmachu „ósemki” wraz z salą gimnastyczną i miejscami parkingowymi to 37 złotych, natomiast szkoła katolicka przy ulicy Kanclerskiej w Poznaniu miastu płaci 2 złote za metr, a szkoła prowadzona przez zakon Salezjanów nie płaci w ogóle…

RELACJA: Palestyna-Izrael

Posted in Teksty by sumek on 29 stycznia 2009
W poniedziałek, 26 stycznia w poznańskiej klubokawiarni Meskal odbyło się spotkanie Palestyna-Izrael. Czy „mur apartheidu” runie? W dyskusji o konflikcie na bliskim wschodzie wzięli udział Joanna Rajkowska (artystka) oraz Tamir Halperin (ex-żołnierz izraelski), Abdel Matar (Palestyńczyk zamieszkały w Poznaniu), Wojciech Nowiak (Politolog, UAM). Spotkanie prowadził Przemysław Korach (Klub KP w Poznaniu). Zaprezentowaliśmy także film Joanny Rajkowskiej „Camping Dżenin”. W projekcji oraz w dyskusji wzięło udział ponas sto osób. Poniżej prezentujemy zdjęcia z wydarzenia oraz teksty Przemysława Koracha i Krystiana Szadkowskiego.

Zaangażowani – tekst Mariusza Jaskuły

Posted in Teksty by sumek on 8 stycznia 2009

frackowiak, wodzinski

Bartosz Frąckowiak, Paweł Wodziński

Wydarzenie miało miejsce w Poznaniu w dniach 17-20 grudnia 2008. W spotkaniach wzięli udział Jarosław Lipszyc, Daniel Odija, Maciej Nowak, Paweł Wodziński. Kolejne dyskusje prowadzili Bartosz Frąckowiak oraz Igor Stokfiszewski.

nowak

Mniej więcej od wydania Tekstyliów, a na pewno po wydaniu Tekstyliów bis, bardzo wyraźnie zaistniało w obiegu polskiej kultury pojęcie młodej, zaangażowanej sztuki. Spotkania z cyklu „Zaangażowani” pokazują, że coraz silniejszym spoiwem dla nowych projektów artystycznych staje się świadomość ideowa.

Grupy artystyczne, pokolenia literackie, i tak dalej, to jak wiadomo, na przykład dzięki lekturze Stanisława Brzozowskiego, twory świadomościowe – kształtowane przez krytykę, przez zorganizowanie odbiorców, nadających sens ideowy chaosowi twórczości artystycznej. W takim sensie krytyka ma na celu łączenie dzieł sztuki z rzeczywistością, przez co możliwa jest owej rzeczywistości zmiana – to jest wielki potencjał polityczny zejścia się sztuki z krytyką. W spotkaniach, o których piszę, tylko formalnie widoczny był podział na strony takiego dialogu, warto więc opowiedzieć, jakimi „nieobojętnymi twórcami” byli również prowadzący te spotkania.

Igor Stokfiszewski, po tekstach-manifestach wzywających poetów do politycznego zaangażowania, do odważnego wejścia poetyckiej refleksji w przestrzeń tematów społecznych, uznany został za sztandarowego „krytyka lewicowego” lub „krytyka marksistowskiego”. Również Bartosz Frąckowiak, który wcześniej sprzyjał nowym tendencjom w polskim teatrze, jak twórczość Krzysztofa Warlikowskiego, w swojej aktywności krytycznej domagał się większej radykalności, jak najbardziej szczerego, niezafałszowanego pokazywania w teatrze tego, co polityczne. Znamienne jest, że obaj mają za sobą doświadczenie pracy jako dramaturgów, której to funkcji Frąckowiak pomógł zaistnieć w polskich warunkach teatralnych. Jest to realne osiągnięcie wejścia myśli krytycznej, refleksji społecznych i politycznych, do codziennej praktyki pracy teatralnej. Prowadzących i gości łączył bez wątpienia jeden wyróżnik -tradycyjny model kultury stał się dla nich niewystarczalny. Z rozmów wyłoniło się kilka wspólnych pomysłów, jak ów model zmienić. „

Odwrót „centrali”

Po spotkaniach z Jarosławem Lipszycem i Danielem Odiją pojawia się natarczywe pytanie: co ich drogi artystyczne właściwie łączy? Lipszyc opowiadał o tym, jak w końcu lat 90. pojawiła się w polskiej literaturze pustka – brak było w niej najważniejszej dla niego funkcji, czyli komunikacji. Poezja polska oscylowała między Świetlickim a Sosnowskim, czyli (według słów Lipszyca) między prywatnością, codziennością, banalnością a postmodernistyczną, pustą estetyzacją języka. Według Lipszyca literatura powinna wejść śmiało w dyskurs publiczny, przestać być wyizolowanym z przestrzeni społecznej i komunikacji kulturowej medium – postuluje on więc „rewolucję konwergencji sztuk”, której dokonują już zmiany związane z internetem, znoszącym układ sił w produkcji informacji i kontroli politycznej twórczości. Sztuka ma więc być jednym z pól działalności wolnościowej, ma być transgresją ku rzeczywistości.

Daniel Odija posługuje się zupełnie odmienną narracją. Dla niego najważniejsze jest opowiadanie o „życiu” – narodzinach dziecka, fizycznej pracy, codziennej egzystencji. Zaliczony niegdyś przez Dariusza Nowackiego do nurtu w młodej literaturze polskiej zorientowanej społecznie, dziś broni się przed sprowadzaniem jego literatury do „sprawozdań z rzeczywistości”. Dla niego literatura stanowi od tej rzeczywistości ucieczkę. Pisanie z jednej strony jest dla niego koniecznością zarobkową, a z drugiej służy przyjemności. Nie wychodzi na zewnątrz, ale nasyca wnętrze.

Z dwóch przedstawionych wyżej postaw możemy poprowadzić refleksję o dwóch nurtach zaangażowanych, które nie zostały w polskiej kulturze przyswojone po ’89 roku. Na początku lat 90. nastąpił wprawdzie wysyp opowieści emancypacyjnych, zróżnicowanych pod względem światopoglądowym i infrastrukturalnym. Gdzieś w drugiej połowie lat 90. miał jednak miejsce, jak to nazywa Przemysław Czapliński, „powrót centrali”. To właśnie „centrala” zawłaszczyła języki i formy komunikacji, w których nie było miejsca ani na awangardowe pojmowanie roli twórcy w rozumieniu Lipszyca, ani na „magiczne”, nieopiewające transformacji, pisanie o prowincji Odiji. Pomysły obu pisarzy są więc walką o przywrócenie do polskiej kultury wyrzuconych z niej narracji wczesnej nowoczesności, spod znaku czy to Peipera i Jasieńskiego, czy Reymonta i Żeromskiego (porównanie ze świadomością całej odrębności kontekstu historycznego i estetycznego oczywiście). „Społecznikowska” aktywność Lipszyca jest świadomym wydzieraniem tej zawłaszczonej wolności. Umetafizycznienie tego, co „tu i teraz” przez Odiję jest próbą wyczyszczenia sformatowanego przez „centralę” języka.

Estetyka czy polityka?

Między postawami Macieja Nowaka i Pawła Wodzińskiego nie ma aż tak wielkich różnic. Obaj są wyraźnie zorientowani na teatr angażujący się społecznie czy politycznie, którego Nowak uznawany jest „ojcem chrzestnym” (nie faktycznym, bo sam twórcą w sensie ścisłym nie jest). Ważnym kontekstem w rozmowach Bartosza Frąckowiaka były wydane niedawno eseje Pawła Mościckiego o Polityce teatru. Jedną z tez tej książki było zauważenie faktu, że w ostatnich latach nastąpił w Polsce zmierzch teatru estetycznego w tradycyjnym tego słowa sensie – zniesiona została bowiem sztuczna granica między tym, co estetyczne, a tym, co polityczne. Nowak i Wodziński wypowiadali się trochę odmiennie na temat tego, co z owego estetyczno-politycznego „przejścia” wynika.

Obu gościom brakowało przede wszystkim takiego optymizmu w myśleniu o możliwościach teatru „angażującego”, które prezentuje w swojej książce Mościcki czy prowadzący spotkanie Frąckowiak. Maciej Nowak opowiadał o swoich doświadczeniach z pracy dyrektorskiej w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku, kiedy to miał odczucie, że niezależnie od tego, jak estetycznie „wywrotowe”, „obrazoburcze” czy „rewelatorskie” będą pomysły teatralne tej sceny, to publiczność i tak odbierze je jako bezpieczną, bo tylko artystyczną „zabawę”. Nowaka frustruje mechanizm komercjalizacji niektórych gestów artystycznych o potencjale rewolucyjnym – te, za które on stracił posadę w Gdańsku („Szybki Teatr Miejski”), stały się później elementem modnej rozrywki w stolicy („TR Warszawa”). Dla niego więc każda z „inwencji” teoretycznych musi przejść przez test społecznej falsyfikacji – jeżeli nie przejdzie go pomyślnie, taka teoria zamieni się w kabaret.

Paweł Wodziński również sceptycznie myśli o nowym nurcie teatru politycznego, który staje się popularny w Polsce po przyswojeniu technik teatralnych Reneé Pollescha. Opowiadał o tym, że gdy wraz z Pawłem Łysakiem do Teatru Polskiego w Poznaniu wprowadzali współczesną dramaturgię zagraniczną z jej społecznie zaangażowanym nastawieniem, to chodziło im głównie o wyrazisty, mocny gest zrywający, który miał wywołać wstrząs w dotychczasowym odbiorze teatru. Stąd w ówczesnym teatrze dominowała zdecydowana forma – hiperrealistyczna bądź wręcz naturalistyczna. Wodziński uważa, że polska publiczność nie jest jednolita, a przede wszystkim nie jest świadoma nowych kodów estetycznych, którymi mówi do niej teatr. Najpierw należałoby więc nawiązać kontakt, by porozumienie było w ogóle możliwe.

Tak, jak zaangażowanie Lipszyca i Odiji można było osadzić w kontekście powtórzenia pomysłów nowoczesności, tak również Nowak i Wodziński kładą nacisk na tradycje, które w polskim teatrze były już obecne. Obaj poświęcali wiele uwagi idei teatru jako zespołu, w którym wspólnie pracuje się nad istotnym długofalowym projektem. Widzą teatr jako ważną instytucję, która stanowi centrum życia miasta, jest ośrodkiem publicznej aktywności. Dobre wcielenie w życie idei organizacji życia teatralnego Antoine’a czy Stanisławskiego miałoby być przywróceniem teatrowi jego należnego miejsca w życiu społecznym.

Krok dalej jednak Nowak i Wodziński zaczynają się różnicować, trochę na wzór sporów wewnątrzawangardowych o prymat sztuki nad rzeczywistością. Dla Macieja Nowaka teatr ma swój własny język i za jego pomocą oddziałuje politycznie. Uważa, że twórczość artystyczna jest polityczna przez swoją estetykę i tu byłby bliski myślenia Jacquesa Rancière’a, na którego powołuje się Paweł Mościcki. Wodziński w samym teatrze nie widzi takiej siły, byłaby ona jedynie w sile impulsu, jaki teatr daje debacie publicznej, ta jednak już prowadzona jest innym językiem. Nowak staje więc po stronie sztuki, Wodziński po stronie rzeczywistości.

Implozja czy eksplozja?

Z cyklu czterech spotkań wyłonić się może kilka wniosków. Lipszyc, Odija (ten najmniej), Nowak i Wodziński wydają się „twórcami zaangażowanymi” w sensie, jaki nadany został temu pojęciu u początków nowoczesności. W jakimś sensie powtarzana jest zapomniana (czyli odwrócona) rewolucja awangardowa czy Wielkiej Reformy Teatralnej – wyciągane są z nich radykalne wnioski w kontekście nowej postpolitycznej rzeczywistości. Po zdiagnozowanym przez Przemysława Czaplińskiego „powrocie centrali” następuje powrót zaangażowania. Wypychane z dyskursu publicznego próby zmieniania rzeczywistości, zaczynają być silnie obecne w działaniach artystycznych. Warunkiem jednak obecności w głównym dyskursie jest spoiwo ideowe (a nie pokoleniowe), które łączy twórców w dającą się wyodrębnić tożsamościowo grupę. Pytaniem pozostaje jednak, czy nastąpiła implozja pośród już zaangażowanych, którym rozumieją się między sobą, czy też nastąpi eksplozja angażująca tych, z którymi rozmawia się trudniej.

Mariusz Jaskuła

stokfiszewski, odija

Igor Stokfiszewski, Daniel Odija

frackowiak

Bartosz Frąckowiak

Relacja Macieja Szlindera ze spotkania z udziałem związkowców

Posted in Teksty by sumek on 12 października 2008

Sztuka i środowisko: relacja z dnia pierwszego

Posted in Teksty by sumek on 24 czerwca 2008

rynek

Stary Rynek w Poznaniu, miejsce pierwszej dyskusji

ARCHIPELAG MALTA – DZIEŃ PIERWSZY:

WIDOWISKA KULTUROWE. OD PROTOTEATRU DO PROGNOZY POGODY.

W Poznaniu ruszył festiwal Malta 2008, a z nim współorganizowany przez Klub KP cykl Archipelag Malta. Przewodnie hasło mobilnej konferencji to „Sztuka i środowisko”.

Temat i charakter pierwszej odsłony Archipelagu wyznaczyło pojęcie widowiska kulturowego, widzianego w szerokim kontekście natury, obejmującym prototeatr na jednym i prognozy pogody na drugim biegunie. W wykładach i dyskusji udział wzięli: dr Marta Steiner (UW), dr hab. Dariusz Kosiński (UJ), prof. Aleksander W. Mikołajczak (UAM) oraz Małgorzata Dziewulska. Goście zbudowali ścieżkę rozwoju poczynań teatralnych od odgrywania natury przez człowieka, późniejszego jej zaklinania aż do ujarzmienia środowiska i zaperformowania „nowej natury” – wykreowanej przez człowieka współczesnego, którą w swej akcji artystycznej zaprezentował na końcu Arti Grabowski.

Dariusz Kosiński już w pierwszej swojej wypowiedzi zwrócił uwagę na konieczność odrzucenia pojęcia „widowiska kulturalnego”, które zakłada bycie czymś przygotowanym dla widowni. Zaproponował więc przyjrzenie się słowu „przedstawienie” lub „wystąpienie” jako zjawisku pozwalającemu człowiekowi na odgrywanie dramatu nawet przed samym sobą i wskazującemu na zakorzenienie czynności performatywnych w jego ludzkiej naturze. Według Kosińskiego natura rozumiana jako środowisko nie odgrywa niczego, nie jest bowiem świadoma siebie; to my ją dramatyzujemy, aby nam służyła w jakimś celu. Przedstawienie to jest dziś udziałem całego przemysłu turystycznego, a także w dużej mierze fotografii i telewizji. Dzięki tym mediom możemy zobaczyć naturę w sposób, w jaki nie potrafilibyśmy ujrzeć jej sami z obawy o własne bezpieczeństwo, ograniczeń wzroku lub po prostu wygody. Rajski aspekt środowiska jawi się w tym świetle jako fikcja, a idea ekologii jako współżycie w harmonii z fikcją. Prawdziwa natura bowiem, jak powiedział Kosiński, po prostu śmierdzi i bywa niebezpieczna. Profesor zaryzykował też hipotezę o konieczności nazwania naszą współczesną naturą nie owych rajskich telewizyjnych widoków, ale otoczenia codziennego – betonowego, wygodnego, dostosowanego do potrzeb dzisiejszego człowieka.

panelisci

Paneliści

Idąc dalej za Kosińskim: Środowisko stało się czymś, nad czym panowanie trzeba potrafić zamanifestować i udowodnić. W sposób mistrzowski czyni to nauka, rozwijając się nieustannie. W wymiarze performatywnym ową manifestacją ujrzamienia natury jest natomiast prognoza pogody, w której prezenter imitując ruchy niżów i wyżów, niemal tańcząc niczym wiatr wskazuje, że naturę można przewidzieć i zbagatelizować, wręcz zabezpieczyć się przed jej poczynaniami. W wyniku tego wobec prawdziwych przejawów działania sił naturalnych, różnorakich katastrof stajemy jak przed spektaklem, odbieramy to jako doskonały teatr. Przyzwyczajeni jesteśmy już bowiem do funkcjonowania jedynie w obrębie symulakrów środowiska, jakie budujemy sobie na co dzień – otaczając się fontannami i sztuczną egzotyczną roślinnością w galeriach handlowych czy budując sztuczne rzeki na basenach, nazywanych zresztą parkami wodnymi.

widowia

Widzowie spotkania

Polemikę z Kosińskim podjął Aleksander Mikołajczak, specjalista w dziedzinie kultury starożytnej Grecji, wskazując na wszechobecne dziś podważanie archetypów kultury europejskiej. Za Nietzschem porównał to do walki dwóch nurtów – zachowawczego, zakonserwowanego w formach apollińskich oraz nurtu anarchii, który podmywa i niszczy wszystko, by potem na nowo to zbudować. Mikołajczak widzi w tym nurcie nasze cywilizacyjne „tu” i „teraz”: – Za szybko po prostu kręci się świat, za dynamiczne sa zmiany i w tym chaosie znajdujemy Dionizosa, bo to jest jego matecznik. (…) Nie potrafimy po apollińsku tego świata okiełznać i w tym momencie jakbły płyniemy z nurtem Dionizosa, który tłumaczy chaos jako twórczą anarchię, z której być może wyłoni się nowy świat. Kosińskiego z kolei śmieszy takie ogólne i bezwarunkowe rozmiłowanie w tradycji dionizyjskiej. Warto przytoczyć równiez i jego słowa: Zabawne jest, kiedy mieszkańcy kulturalnych miast, dobrze odziani, dobrze odżywieni, fascynują się kobietami [dionizyjskimi bachantkami], które w transie zżerają żywcem byka. Fascynacja prawdziwym Dionizosem według Kosińskiego pozostaje więc w sferze utopii, choć tak bardzo pociąga współczesnego człowieka, dając mu usprawiedliwienie jego własnego zła, tzn. tego, nad czym nie panuje, to czego nie jest w stanie zrobić: „Dionizos pozwala nam wytłumaczyć, że zło, do którego się przyczyniamy, może mieć jakiś sens, czemuś służyć.” Z tym ostatnim stwierdzeniem akurat wyjątkowo zgodzili się wszyscy uczestnicy dyskusji.

mikolajczak

Prof. Aleksander W. Mikołajczak

Mikołajczak podniósł na koniec ciekawy wątek, tłumacząc, jak greccy Tyrani wykorzystywali religię obrzędów dionizyjskich do zdobycia i utrzymania władzy. Mianowicie zdali sobie oni sprawę z faktu, że to właśnie odrzucający hierarchię Dionizos był bogiem ludu (w przeciwieństwie do Apollina – ulubieńca arystokratów). Umożliwiając więc ludowi kult swojego boga, wspierając go wręcz na przykład poprzez sponsorowanie poetów piszących literackie dytyramby, a potem, w Atenach, organizując dytyrambiczne konkursy. Władza miała w ten sposób nadzór nad głównym trzonem obrzędów religijnych ludu, a teatr poprzez swoją ogólną dostępność stał się w Grecji wielkim regulatorem emocji społecznych. Jego katharyczna siła oczyszczała widzów z afektów – tych negatywnych emocji, które ich zżerały, z gniewu, nienawiści, wszystkiego, co jest przekleństwem życia i co skumulowane powoduje od czasu do czasu wybuchy złości. Teatr rozładowywał więc napięcia społeczne, co było możliwe dlatego, że stał się częścią religii, a w każdej miejscowości znajdowała się scena, gdzie odbywały się przedstawienia.

art

Arti Grabowski w kontenerze na śmieci

Po powyższej dyskusji wszyscy zgromadzeni przeszli do Galerii Arsenał, aby wziąć udział w akcji Artiego Grabowskiego zatytułowanej „Neapolitan Museum”. Artysta, otwarcie przyznający się do swoich poglądów i krytycznego stanowiska wobec otaczającej go rzeczywistości politycznej i społecznej, stanął przed zadaniem stworzenia permformance’u odnoszącego się do tematu zarówno całej konferencji „Sztuka i środowisko”, jak i dyskusji, która miała odbyć się na chwilę przed jego wystąpieniem. Do przygotowania tej akcji zainspirowała go sytuacja Neapolu – miasta tonącego w górach śmieci, smutnego obrazu skutków bezmyślnie konsumpcyjnego trybu życia. Swoje wystąpienie rozpoczął od ujarzmiania dwóch foliowych torebek, przenosząc je siłą sztucznie wywołanego wiatru. Ten osobliwy taniec wyznaczony został przez rytm ruchów tai-chi, przy czym nie dało się odpędzić poczucia mistycyzmu. Mogło to być próbą zażartowania z poruszanego tego dnia wątku szamanizmu jako żródła czynności performatywnych. W ten sposób Grabowski odwrócił uwage publiczności galerii, wyjście z której w międzyczasie zastawiono otwartym kontenerem na śmieci. W momencie kiedy artysta dotarł do niego ze swoimi tańczącymi reklamówkami, wszedł do środka i przy pomocy wiatru wytworzone przez specjalną maszynę, zaczął wyrzucać tysiące kolejnych torebek, jedna po drugiej. Poza stworzeniem widowiskowego efektu wizualnego udało się mu zamanifestować tymi foliowymi śmieciami krytykę środowiska artystycznego i galeryjnego, którą również można czasem skojarzyć z sytuacją Neapolu. Jak powiedział artysta, było to prawdziwe wniesienie smrodu w tak specyficzną przestrzeń, jaką jest każda galeria miejska. Grabowski wykorzystał w ten sposób daną mu przez Archipelag Malta możliwość wypowiedzenia się w dwugłosie – odnosząc się zarówno do środowiska naturalnego jak i pozycji artysty we współczesnym świecie.

arti grabowski
Performance, galeria Arseał

widzowie

widzowie

Katarzyna Czarnecka, Klub KP w Poznaniu

Rozmowa z Davidem Ostem

Posted in Teksty by sumek on 20 czerwca 2008

Poniżej prezentujemy część